niedziela, 27 stycznia 2013

Dzień dziewięćdziesiąty siódmy - Bilety do kontroli

Okolice pełni to noce bezsenne.
Jednak aby nie tracić kolejnego dnia, staram się spać dość krótko.
Spanie krótkie nie oznacza braku wijących się po głowie sennych projekcji.

I nie wiem dlaczego, bo nie korzystam z usług komunikacji miejskiej - przyśnił mi się komunikacyjny sen.

Wsiadłam późną nocą do autobusu, który miał mnie zawieźć na ślub. Ślub miał się odbyć o północy w tajemniczym miejscu. na kartce miałam napisane tylko wskazówki, o której i gdzie mam wsiąść i wysiąść.Co ciekawe ja nie miałam pojęcia na czyj ślub jadę. I kto ze znajomych tam będzie.
W związku z tym musiałam sobie sama dać radę. Nie mogłam liczyć na mile towarzystwo w podróży.

Wsiadłam do autobusu. Było w nim pusto. Czułam się nieswojo, jakbym była w jakimś autobusie widmo. Na nieszczęście nie zatrzymywał się na wszystkich przystankach - bo był to nocny zatrzymujący się na żądanie. Z tego powodu zaczęłam się denerwować, bo nie mogłam się doliczyć - doczytać kiedy powinnam wysiąść.

Podeszłam do kierowcy autobusu i go poprosiłam o rozwiązanie zagadki. W tym momencie powiedział, że prosi o pokazanie biletu, bo jednocześnie będąc kierowcą autobusu jest też kanarem.

No i doznałam szoku. Zapomniałam, że potrzebny jest bilet. Ba! nie bardzo nawet wiedziałam gdzie go kupić i jak skasować. On w tym momencie zatrzymał pojazd i włączył jakiś alarm. Autobus okrążyły błyskające kogutami auta policyjne....

Obudziłam się :)

Kolacja - Gratin z selerem naciowym i szynka, zapiekane z parmezanem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz