piątek, 18 stycznia 2013

Dzień osiemdziesiąty ósmy - Śnieżki

Siedzę sobie spokojnie przy porannej kawie.
Spokojnie jak spokojnie bo z towarzystwem tvn24.
Rzucam co jakiś czas okiem za okno - a tam śnieży i śnieży. Jakby kasza manna spadała z nieba.

Myślę sobie: Ooooo zasypie cały świat.
Nie planuje w sumie żadnego ruszania się nigdzie samochodem. Ale na szczęście mój samochód w garażu i nie będę musiała go odśnieżać.
Nie lubię odśnieżać. Ostatnich 9 zim musiałam biegać rano i skrobać te szyby i latać ze szczotką i pożyczać szufle żeby odśnieżyć sobie miejsce parkingowe... jak to dobrze, że już tego robić nie muszę.

No i myślę tak sobie... I nagle za oknem słyszę krzyki. Wulgaryzmy.
Okazuje się, że sąsiad z sąsiadem kłócą się o odśnieżone miejsce na parkingu. Jeden krzyczy, że to on je odśnieżył - drugi, że miejsca nie są przypisane do samochodów i, że ten pierwszy poza tym miejsca nie podpisał...

Ale agresja :(((((

Za chwilę zaczęły im wtórować inne głosy. Awantura na całego. Zaraz zaczną wybijać szyby! A może zaczną rzucać śnieżkami :)

Każda strona ma swoja rację. A problemu by nie było. Gdyby szacowna administracja zajęła się swoją robotą. Poza chodnikami uliczki osiedlowe (na osiedlu zamkniętym i niewielkim) nie są odśnieżone. Miejsca parkingowe podobnie.
I znów z mojej strony brak zrozumienia - bo przecież dziś wystarczy kupić tylko mały traktorek i wtedy odśnieżanie to nie jest ciężka robota fizyczna.

No ale cóż może chodzi o wyzwalanie agresji wśród ludzi... Powyżywają się i będą siedzieć później cicho.

Pan drugi ustąpił pierwszemu. Rozeszli się w pokoju.
Za oknem przeleciała mewa (??????????????????).

Kolacja - Pasta z tuńczyka z jajkiem, ogórkiem konserwowym
i kaparami podana z paseczkami papryki i z pieczywem pełnoziarnistym



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz