wtorek, 15 stycznia 2013

Dzień osiemdziesiąty piąty - Śnieżne irytacje

Zawsze - kurczaki - pod górę. Szczególnie jak spieszy się człowiek.
Do tej pory Pan z wygodnadieta.pl przyjeżdżał punktualnie o 7:oo.
Teraz zmienił się Pan (no po trzech miesiącach to już wiem jak "mój" Pan wygląda) i wszystko się zmieniło.
Nowy Pan przyjechał wczoraj i dziś punkt o 8:oo. To jest do chrzanu - bo ja w dni powszednie muszę wychodzić o 7:45.

W związku z tym spóźniam się z dzieckiem do szkoły.  No i nie jest wesoło.

Szczególnie jak gnam po tej ślizgawicy rano. A właściwie jak tylko wyjadę samochodem z garażu zaczyna się koszmar.

Nie wiem dlaczego, moje osiedle - zamknięte - nie jest odśnieżane rano. Koleiny i lód pod kołami. Ekwilibrystyka. Aby tylko nie trafić w jakiś stojący na parkingu samochód. A samochody stoją tak jak im się chce - bo miejsca parkingowe również nie odśnieżone. Więc ludzie stawiają tam samochody tam gdzie popadnie.Na środku uliczki prawie. Ale to jeszcze nic. Są tacy co i sobie szpadelkiem odśnieżą. A jak już odśnieżą - to stawiają pułapki - na tych co akurat zauważą miejsce - a w danej chwili tam nie stoi samochód tego co odśnieżał. W związku z tym można trafić błotnikiem w garnek. Albo najechać na dechy z powbijanymi gwoźdźmi. I nie ma bata na te idiotyczne pomysły sąsiadów.
 
Ale tam osiedle, wyjechanie na uliczkę lokalną tez nie poprawia humoru. Jest bardzo podobnie - na dodatek sto "elek" ćwiczy jazdę i piesi uwielbiają w takich warunkach wyskakiwać pod koła. Myślą chyba, że zdążą - skoro samochody wolno jeżdżą - tylko nie myślą o tym, że na tym lodowisku to i ślimacze tempo nie pomaga na poprawienie przyczepności kół i skrócenie drogi hamowania.

A jak tylko wyjedzie człowiek na ulicę główną - to jakoś - mimo tego, że czarna już jezdnia - to jeszcze bardziej zaczyna się irytować. Pomijam nadmierną ostrożność kierowców. To mogę zrozumieć.
Ale nie zrozumiem idiotów, którzy wysadzają na ulicy przy cmentarzu żydowskim swoje dzieci z samochodów w taki sposób, że zawsze jest tam zajęty jeden pas - nie - nie można wjechać na chodnik. Nie, nie można poczekać na możliwość włączenia się w ruch. Zawsze, zawsze wszystko tam stoi! A po drugiej stronie jest także zatkany pas - bo stoi długa kolejna do skrętu w lewo - bo nie - nie można koło Klifa postawić świateł.  A nie daj Boże na cmentarz przyjadą jeszcze o tej porze autokary z wycieczkami!

Zacznę jeździć chodnikami w tym miejscu! Gdyby nie ten odcinek - i szaleństwo na moim osiedlu - o codziennie wychodząc punkt 8:oo zdążyłabym do szkoły...

No cóż, muszę zadzwonić do diety i poprosić o wcześniejszy o 1o minut przyjazd diety... No ale nie tylko ja jestem klientem... Zobaczymy.
Kolacja - Kruche liście sałaty rzymskiej i lodowej z polędwica sopocką,
ogórkiem, pomidorem, oliwkami, czosnkowymi grzankami i vinegrette

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz