sobota, 5 stycznia 2013

Dzień siedemdziesiąty piąty - Gdzie jest wena?

No tak, znów powróciło zło - czyli najwyraźniej nie wychorowałam się.
Pewnie pomagają i nerwy i fakt, że się szlajam - zamiast wyleżeć się.

Owinęłam się szalikiem. Założyłam czapkę. Wepchnęłam w siebie garść leków i wzięłam się za tworzenie. No ale dziś od rana próbuję pisać i jedno zdanie przez godzinę piszę i co piszę to kasuje albo edytuje i sprawdzam i poprawiam i się wkurzam i mam dość...
Inaczej mówiąc znalazłam czas na realizację swoich planów biznesowych. Fuchy wrócą niedługo.

Ale zagubiłam gdzieś wenę. Wena lubi się pojawiać zazwyczaj przed snem.
Wtedy gdy leżę w łóżku. Wtedy się nakręcam i walczę ze sobą. Ale nie chce wstać, bo jak wstanę, to nie godzinę snu zmarnuje ale raczej całą noc.
No i przez ostatnie miesiące wena mnie męczyła nocami.
Wiedziałam i czułam co chcę powiedzieć i napisać. Jakie mam opinie na istotne społeczne kwestie. Czy życie polityczne.

A dziś, kiedy miałam spisać te wszystkie przemyślenia - wenę szlag trafił.
Poszła w cholerę.
Męczę się bardziej bez niej niż z nią.

No już wróć do mnie - proszę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz