sobota, 12 stycznia 2013

Dzień osiemdziesiąty drugi - Wykrakane

Powinnam zamykać dziób.

Bo mam zdolność do krakania.
Wykrakałam awarię kompa.

A było tak. W czwartek w nocy już chciałam iść spać a gooopi komp zaczał ściagać aktualizacje systemu.
Trwało to strasznie długo.
No ale z doświadczenia wiem, że w takiej chwili nie należy go zostawiać samego.
Siedziałam jak głupol - zasypiając na siedząco.
Jak już sobie ściągnął co trzeba - to zaczął mielić i mielić i mielić -  instalować poprawki...
I jakoś tak wszystko zaczęło wolno działać.

Pomyślałam sobie - aha - żebym tylko nie miała jakiegoś kłopotu.

Następnego dnia - czyli wczoraj - nagle zrobił się blue screen. I po kompie.

Oczywiście szukałam pomocy wśród znajomych wielu na FB - jednak poza słowami nic to nie przyniosło.
Prawdę mówiąc trochę mnie to zdegustowało. Bo speców od kompów to chyba ja jednak mam wśród znajomych...

Na szczęście brat stanął na wysokości zadania i nawet do mnie przyjechał i wiele godzin spędził nad zdechlakiem. Ale nadal zdechły.
Czy da się go wskrzesić - nie wiem.
OBY NIE PADŁ DYSK - ale ja chyba znów kraczę :(((((((((
Tyle pracy...tam jest... :(((((((

Backupy jakieś mam - ale akurat tego co zrobiłam w tym tygodniu nie przekopiowałam.

Do czasu naprawienia kompa jednak nie mogę wrzucać zdjęć. Ajfonem nie wrzuce na bloggera :(
Później uzupełnię.

Ale jestem zła. Przecież wszystko co złe miało się już ode mnie odczepić :((((
Jakies egzorcyzmy cholera trzeba uskutecznić.

Załamana jestem...

Kolacja - Tartinki z wędliną drobiową, patisonem, ogórkiem konserwowym i sałatą

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz