czwartek, 16 maja 2013

Dzień dwieście piąty - Balonikowe potwory


Śniło  mi  się,  że  po  Warszawie  krążyły  pomarańczowe,  balonikowe potwory z narysowanymi buziami.

Potwory  nadmuchiwały  się  znienacka  Jak się pojawiały to zabierały  każdemu  jedna  rzecz.  I  przenosiły to co zabrały do  jakiejś dziwnej, niedostępnej, zimnej krainy.

Mi zabrał ten balonik kota. Bazyla.

Rozpaczałam.  Ale  wiedziałam,  że w tej krainie będzie żył spokojnie, choć  w  słabych  warunkach.  Miałam  zadzwonić  do hodowcy kota, żeby powiedzieć  co się stało. Ale tez się zastanawiałam jak to wytłumaczę, bo  w innym mieście (tam gdzie mieszka hodowca)  przecież nie ma baloników. A ludzie boją się mówić o nich głośno,  bo  wtedy  się  pojawiają grupami. I człowiek może zostać bez niczego.    I

Wtedy   pojawił   się   zmoknięty,   wyziębiony  kotek przyniesiony przez baloniki.
Był niewygodny w tamtej krainie baloników - bo zabijał baloniki pazurami.

P.S. Poniżej wczorajsze zdjęcia kotków



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz