niedziela, 19 maja 2013

Dzień dwieście ósmy - Pracowita niedziela

Cały dzień: regulaminy, statuty, prezentacje, biznes plany...

A na koniec dnia mam wrażenie, że to wszystko o kant d... potłuc.

I jeszcze dzieciak w domu cały dzień przesiedział. Taki piękny dzień.

Jak w przeciągu dwóch tygodni się nic nie zmieni, nie poprawi, nie przyspieszy, nie wróci to co inni mi są winni to nie wiem co zrobię...

Wkurza mnie to strasznie, że w tym świecie ludzie ludziom gotują taki los... dużo mówią o sobie i swoich uczuciach, często opowiadają o tym, że chętnie pomogą, obiecują się wywiązywać ze swoich zobowiązań  przysięgają swoja lojalność, a w ogóle to terminy, to są u nich priorytetem a na koniec końców człowiek zostaje sam...

Dopóki mu się nie zacznie powodzić... bo w tedy każdy mu w tyłek wchodzi... Albo wręcz przeciwnie - bo ludzie lubią komuś dokopać, żeby mu się nie udało.

Oczywiście generalizuje. Ale tych prawdziwych ludzi, to na palcach 2 rąk mogę policzyć.

Tak - zdecydowanie tego nauczyłam się przez ten rok. Nie wierzyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz