wtorek, 28 maja 2013

Dzień dwieście siedemnasty - Wpływ pogody

Wczorajszy dzień mnie zaskoczył.
Nie spodziewałam się aż tak wielu ciepłych słów.
Ludzie widzą mnie zupełnie inaczej, niż sama się widzę...
Nie mogę ich zawieść...
Dziękuje...

Ale dziś jest dziś... Ta mżawka przez cały dzień mnie lekko dobiła.
Musze odnotować, że w taki deszczowy dzień nie należy załatwiać żadnych spraw urzędowych.
Oczywiście sama jestem sobie winna niezadowoleniu bo nie mam parasola. Może gdzies mam, ale jakoś tak zwykle udawało mi się podjeżdżać pod wejścia do budynków. I parasol nie był mi zbyt potrzebny. Dziś było inaczej. Wyglądałam jak zmokła kura – na dodatek deszcz rozmazał mi makijaż, więc wyglądałam zapewne co najmniej dziwnie. Może to spowodowało, ze patrzyli na mnie jak na dziwaczkę – Ci urzędnicy.
I ani urzędnicy nie kumali tego co do nich mówiłam ani ja nie kumałam tego co oni do mnie mówili. Poddałam się. Jutro muszę przejść ta samą drogę.

Ale pewnie nie musiałabym tak się irytować i gadać z nimi, gdyby informacje na stronach urzędów byłyby zwięzłe i spójne. Mam wrażenie, że tym co zlecano pisanie tych tekstów – otrzymywali wynagrodzenie za wierszówkę. Czyli im więcej niż lepiej. Więc zamiast żołnierskich słów mamy wypracowania, z których konkrety nie wynikają. Jakby taki urzędnik napisał mało a konkretnie, to pewnie powiedzieliby mu, że jest leniwy, albo, że skoro wszystko jest tak proste, to urzędnik nie jest potrzebny :)

W każdym razie nie idzie nic zrozumieć.

Ach, a na dodatek biegając po wodzie w pantoflach z flauszu - butki mi się rozklapciały... i raczej z nich nic nie będzie. Smutne to...
Oby tylko nie dorwało mnie żadne przeziębienie... przez mokre nogi...

A zdjęcia nie będzie - bo dziś na głodówce jestem :) a telefon tez się zbuntował :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz