sobota, 4 maja 2013

Dzień sto dziewięćdziesiąty trzeci - Koniec weekendu - to piękna pogoda

Jak ja lubię gdy jest ciepło.

Ale nie znoszę tego, że od kilku lat stało się regułą - gdy nadchodzi jakikolwiek weekend - czy długi czy normalny - to pogodą zaczyna kaprysić.

I nie wiem o co z tym chodzi - czy niebiosa tak o nas dbają, żeby Polaków jak najmniej zginęło na drogach, żeby nie upijali się do nieprzytomności na grillach - bo słońce i piwo to wiadomo - "zgon". Czy chodzi o to, żeby musieli ze sobą w tych swoich mieszkaniach spędzać te deszczowe i zimne dni i nawiązywali między sobą nić porozumienia. O i żeby rzadko robili pranie :) bo w takich warunkach jak obecne, to ani w mieszkaniu ani na balkonie ciuchy nie chcą mi wyschnąć :)
O i żeby mieli nosy na kwintę, bo w takie dni człowiek i nie może się do niczego zmobilizować a i smutek gości mu i w sercu i w głowie. O i żeby dzieci sie nudziły... ale może po to, żeby rodzice się niemi troche zainteresowali - zajęli?

Nie wiem dlaczego tak musi być. Ale po co ja sobie tym głowę zawracam? Bo nie mogę się zabrać do roboty :)

Na szczęście chociaż jeden dzień słoneczny w ten obecny weekend zaliczony...

Balkonowy jeden z czterech badyli puścił nagle liście.
Reszta niestety zdechła nadal - pora je wreszcie wykopać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz