środa, 29 maja 2013

Dzień dwieście osiemnasty - Przegląd

Przeglądy samochodowe mnie przerażają. Zawsze nie idzie jak po maśle.
Muszę je robić w Autoryzowanym Serwisie w związku z tym czuję się zawsze jakby mnie ktos obrobił z kasy. Nie rozumiem tego – dlaczego sam przegląd – no dobra z wymiana oleju – kosztuje 1400 zł. Inaczej mówiąc co 15 tys km człowiek musi zacisnąć pasa. Do tego jeszcze rocznie trzeba wywalić 4 tysie na ubezpieczenie. Jest po prostu świetnie. A ja muszę mieć samochód. Nie ma innej możliwości. Załamka na całego. Choćby dlatego, że nie miałam całej kasy. I zastanawiałam się o ile mogę przekroczyć limit km, żeby nie stracić tej gwarancji (nie zdenerwować banku, bo mnie to jakoś ta gwarancja nie rusza).

Tak już załamana jeszcze wczoraj znalazłam na zadupiu Warszawy inny warsztat z autoryzacją. Jakaś promocja . O jakieś 450 zł taniej. Po poranku w sądach udałam się „radośnie” na to zadupie - oczywiście z przygodami, bo są dwie takie same ulice w obrębie Warszawy i google chciał mnie wysłać na manowce. Przypomniało mi się jak kiedyś – pierwszy raz - jechałam do kolegi do Józefowa i nie dopytałam się dokładnie gdzie to jest – pewna, że mnie google dobrze poprowadzą... i prowadziły na druga stronę Warszawy.

Ale wracając do tematu. Dojechałam jakoś.
Z miejsca poinformowałam pana, że mam dokładnie tyle pieniędzy ile kosztuje przegląd podstawowy. I nie będę mieć więcej. Więc proszę mi nie zmieniać klocków i innych pierduł.
Pan nie odpuszczał... i pyta czy może klimę mi wyczyścić. A może jednak przeglad dodatkowo blachy?  A ja na to zapytałam czy samochód bez tego czyszczenia czy przeglądu będzie jeszcze jeździł...

Facet otworzył oczy. Ale chyba się obraził, bo poinformował mnie, że przegląd będzie trwał nie godzinę (jak w tym droższym ASO) ale trzy...

No genialnie. I tak jak ten dupek posiedziałam sobie trzy godziny. Mogłabym popracować oczywiście, ale jak fujara na dodatek nie wzięłam ze sobą ładowarki do lapka. Strata czasu. No ale co – chytry dwa razy traci. No nie straciłam na szczęście nic poza czasem – ale jak dla mnie to olbrzymie poświęcenie takie siedzenie bezczynne. A na spacer po okolicach bałam się pójść. Jakieś straszne to zadupie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz