poniedziałek, 5 listopada 2012

Dzień czternasty - Będę marudzić

I nadszedł dzień marudzenia.
I tak długo wytrzymałam. Całe 13 dni bez marudzenia w moim przypadku należy uznać jako sukces.
Dziś moja ulubiona wygodna dieta nie trafiła w moje smaki.
3 pudła na 5 dań.
No dobrze - niech będzie, że 2,5 pudła na 5 dań.
Ale też jedno danie mnie zachwyciło. Od zachwytu zacznę. Nigdy w życiu nie jadłam kotlecików z ciecierzycy. Niebo w gębie. Muszę poszukac przepisu i zaserwować juniorowi.

A pudła:
  • nie znoszę hawajskiej sałatki - żółty ser, szynka, ananas i kukurydza - bleeeee
  • nie znoszę budyniu - w żadnej postaci - nawet w kremie i w postaci panna cotta - bleeeee
  • nie znoszę surówki z selera - bleeee

Powyższe nie oznacza, że dania nie były świeżutkie jak zawsze, czy nie doprawione, czy coś było nie tak. Ja po prostu takich "smakołyków" nie lubię.

Ale na koniec coś optymistycznego. BUTY mi się powiększyły! Nogi mi zmalały.
Chudnę :) - wszystko zaczyna się od stóp!

Tralalalala :))))

Śniadanie - Hawajska sałatka z żółtym serem, szynką, ananasem i kukurydzą


Obiad - Płatki kurczaka w indyjskim sosie z warzywami
podane z musztardową surówką z selera

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz