piątek, 30 listopada 2012

Dzień czterdziesty - Śmieciowa historia z sąsiadami

Jak ja nie lubię moich niektórych sąsiadów.
Nie mam ich wielu.
A jednak.
Podejrzewam, że gdyby mnie ktos okradał - to nikt by nic nie zauważył.
Jak pies czyjś obsikuje co jakiś czas wycieraczki - to tez jakoś nikt nie zwrócil nikomu uwagi.
Ale jak raz zdarzyło mi się pozostawić na klatce na 10 minut śmieci. To ktoś się musiał czepnać...

A było to tak, że wyciagnełam worek ze śmeiciami z kubła i już wychodziłam, aby je wynieść do śmietnika na zewnatrz.

W tym momencie zadzwonił telefon.
No to zostawiłam śmieci przy drzwiach i cofnęłam się.
Rozmawiałam parę minut. Po rozmowie rzuciłam jeszcze okiem na e-mail'a, ktorego miałam dostac od rozmówcy. I poszłam wyrzucic te smieci.

A po powrocie na moich drzwiach wisiała kartka o treści:
"Proszę nie zostawiać śmieci na klatce - bo śmierdzi. Sąsiedzi"

Ludzie! Raz mi się zdarzyło. Chwilę trwało. Co myślał sobei gooopi sasiad?
Sekunde mu smierdziało jak przechodził obok moich drzwi.
I przeciez jak wrócił z kartka to śmieci nie było!
A w ogole to co za odwaga? Nie można zapukać. Trzeba pisać anonimy?

Obiad - Medalion z mintaja z sosem porowym, fasolka szparagową
w sosie pomidorowym i surówką z marchewki z jabłkiem



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz