wtorek, 27 listopada 2012

Dzień trzydziesty siódmy - Dentysta sadysta

Dziś w przelocie piszę, czyli pomiędzy obiadem a podwieczorkiem. Na podwieczorek są dziś ciasteczka - doczekać się nie mogę a tu jeszcze ponad 2 godziny czekania :))) - ale nie wiem jak to z tym jedzeniem dziś w ogóle będzie...

Siedzę sobie w kafejce i pracuje - nadrabiam zaległości, które znów się porobiły.
Nie idzie mi najlepiej, bo cała szczęka mnie boli.
Przydałoby mi się jakieś wiadro wody, żeby ten ból ukoić, poprzez włożenie chyba całego łba.
Picie zimnych napojów to tez nie jest dobre rozwiązanie, bo wrażliwość moich zębów na gorące i zimne wzrosła tymczasowo.
Czuję się jakby ktoś widelcem drapał w moje zęby. Jakby setki wykałaczek powbijały się w moje dziąsła. Język i usta jakby były oblane jakimś spirytusem. A na dodatek czuję w nich lekki posmak krwi...

Horror? No skąd. To tylko taka krótka - pół godzinna wizyta u dentysty - sadysty, którego w brew pozorom bardzo lubię.
No i zabieg - skaling z piaskowaniem i fluoryzacją. Tortury!
Powinnam ze względu na dbałość o zdrowie moich dziąseł chodzić na to co pół roku. Ostatnio byłam rok temu :( Wolę już wyrywanie ósemek. Przynajmniej da się znieczulić... i jest mniej krwawy!


Tak, teraz będę się do końca dnia użalać :)
I serdecznie pozdrawiam wszystkich dentystów.

P.S.  Kiedyś mi jeden dentysta powiedział, że próchnica to śmiertelna choroba... a dziś już z tego się nie nabijam... Warto przeczytać TE informacje.


Śniadanie - Różyczki z wędliny drobiowej z dressingiem
szczypiorkowym, cząstkami pomidora i ogórka kiszonego

Obiad - Grillowany indyk z sosem majerankowym podany
z pieczonymi ziemniaczkami i gotowanymi na parze warzywami

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz