Sobota.
Ja chora.
Ale już o 7:oo się rozbudziłam. Nie tylko ja. Moje dziecię również.
I wpadłam w wir.
Przygotowanie śniadanie. Ugotowanie 2-daniowego obiadu dla dziecka. Ciacha upieczenie. Odkurzenie. Umycie podłóg. Pranie. Zmywanie. Posprzątanie kotu. Wyczesanie kota. Ostrzyżenie chłopaka. Zrobienie kolacji.
A tu jeszcze takie polityczne rewolucje w tle :)
Padam. Jestem słaba. Może jeszcze ciut chora. Moje serce ledwo dycha.
Miałam pracować. Nie mam siły. Nie chce mi się.
Ciekawe kiedy wyzionę ducha. Bo to wszystko - to choróbsko - to przez nerwy.
Poddać się?
P.S. Zdjęcia też dziś nie bardzo wyjściowe - ale nie chciało mi się...
Śniadanie - Serek topiony przekładany pomidorem z mieszanką tostów i tostem |
Obiad - Kotlecik mielony z kurczaka z sosem pieczarkowym, kluseczkami ziemniaczanymi i surówka z białej kapusty |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz