środa, 7 listopada 2012

Dzień szesnasty - Szał sprzątania

Mam takie dni, gdy odbija mi na punkcie porządku.
Bardzo to dziwne, skoro nie potrafię uporządkować swojego życia, nie mówiąc o dniu.

Ale wracając do błahych spraw - potrafi mi drobnostka np. nie leżąca na swoim miejscu zepsuć cały dzień.
Może to być kołtun kota na podłodze. Albo jakaś plamka niewytarta na stole. Albo okruszek plątający się pod komputerem. Albo kropka od pasty do zębów na lustrze. Albo niedokładnie umyty kubek do kawy.
Jak zobaczę to coś - to się zaczyna akcja błysk.
Najpierw pozbywam się tego pierwszego denerwującego mnie wroga porządku. Po czym np. jeśli zdarzył się ten przypadek nieuczesanego ładu w kuchni - zaczynam zaglądać do każdego zakamarka kuchni i szukać innych buntowników.
Nie potrafię się powstrzymać.
Czasami jednocześnie przychodzi mi myśl, że jakiś kurz się przypałętał, bo za dużo mam szpargałów w danym pomieszczeniu. Wtedy chora jestem jak nie wyrzucę kilku nikomu niepotrzebnych rzeczy. 
Na tyle umiem się jeszcze opanować, żeby nie iść dalej z odsieczą porządkowi - i nie zaglądam do następnych pomieszczeń... No chyba, że potknę się przez jakiś drobiazg przez przypadek tego samego dnia w innym miejscu w domu...

To natręctwo to niezły złodziej czasu... Powinnam wykorzystać to jednak w lepszym celu. Porządkowanie ma przecież usprawniać i dawać więcej czasu.
Powinno mi wreszcie odbić na punkcie uporządkowania swojego życia....

Śniadanie - Naleśnik z twarożkiem podany
z serkiem waniliowym i cząstkami mandarynki

Obiad - Rolada z indyka nadziewana papryką z puree
z kalafiora i surówką z czerwonej kapusty z jabłkiem

Kolacja - Meksykańska zapiekanka makaronowa z szynką i mozarella






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz