poniedziałek, 25 lutego 2013

Dzień sto dwudziesty szósty - Policja

Siedzę sobie grzecznie w samochodzie na parkingu. Godzina prawie 18.

Do domu jeszcze wrócić nie mogłam  - a na kawę za mało czasu już było.
I coś tam klepie w lapku. 

Nagle obok podjeżdża samochód policyjny. Pan mi macha łapą, że mam opuścić szybę. Myślę sobie - czego ode mnie chcą? - przecież nie jest włączony silnik. 

A pan mnie pyta czy przypadkiem nie wzywałam policji. Zgłupieli czy co? Jakby ktoś mi przystawiał spluwę do pleców to i tak nie zauważyliby - bo ciemno - a tyłka z samochodu nie ruszyli...

Podryw też to raczej nie był bo okutana byłam w czapę. Podejrzewam, że trudno było im się domyślić czy to facet czy babka :)


Śniadanie - Rybka w galarecie (chyba dorsz) z groszkiem, marchewka i kukurydzą

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz