środa, 6 lutego 2013

Dzień sto siódmy - Kradziejstwo

Dziś przeczytałam na niezawodnym fejsie, który jest najlepszym informatorem o życiu prywatnym znajomych - że okradziono koledze samochód.
Wyrwano mu z samochodu radio.
Wybito szybę.
I to radio było chyba wartościowsze niż sam samochód.
I faceta nie stać na wymianę szyby.
A ma małe dziecko. I potrzebuje sprawnego samochodu.
Szkoda gadać...

I przypomniałam sobie jedna historię z niedalekiej swojej przeszłości. Niedalekiej, bo dawniej raz mnie cyganka okradła (ha! może nie zapomnę kiedyś opisać tej sytuacji) a nie raz usiłowano mnie okraść np. na skrzyżowaniu...ale się nie dałam.

Był chyba wieczór przed Wigilia. jeszcze mieszkałam na mojej ulubionej Pradze. Niedaleko miałam tzw. wileniak. I tam udałam się na przedświąteczne - żywnościowe zakupy. Sama.

Wiadomo - zakupy żywnościowe przed świętami - to pełny wózek z zakupami.
Kiedy doczłapałam się do kasy to już cała byłam mokra od potu. Naprawdę - pamiętam ten szczegół.
Wyciągnęłam na taśmę zakupy. Gdy doszła moja pora - starałam trzymać tempo pani kasjerki...
Wiecie sami jak to jest... byleby w tym bardzo stresującym momencie nie zakorkować kolejki...

I w tym czasie nagle ktoś wpadł na mój wózek. Zauważyłam ten fakt. Zaklęłam  I przyciągnęłam wózek bliżej siebie - zajmując się dalej swoimi sprawami.

Już podchodząc do samochodu i wkładając rzeczy do niego coś mi nie pasowało.

I w domu się okazało, że ani chleba, ani mleka ani już nie pamiętam czego nie przywiozłam do domu. Wiem, że to może nie była zbyt bolesna - ale kłopotliwa dla mnie sprawa.

Tak czy inaczej - nie znoszę złodziejstwa - tak jak wspominanego wielokrotnie kłamstwa. W tym przypadku żałuje, że nie mamy elementów prawa z krajów arabskich.

Takim łapy ciąć trzeba!

Obiad - Zupa warzywna kalafiorowa z kurczakiem i surówka
z  kiszoną (nie kwaszoną!)  kapusta i 4 orzechami laskowymi

Śniadanie - Kromka chleba tostowego z łyżką tuńczyka,
sałatą i plasterkiem pomidora oraz  średnie kiwi


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz