Bardzo mnie irytują takie sytuacje. Szczególnie rano.
Dziś dość wcześnie wstaliśmy i jakoś tak w spowolnionym tempie wszystko robiłam. Bez tego codziennego wariatkowa.
Ale gdy wsiadłam do samochodu – przypomniałam sobie, że nie dałam i nie dam bo nie mam dziecku kasy na taxi powrotne do domu.
Mama jak zwykle bezgotówkowa, więc musieliśmy znaleźć bankomat. I to szybko!
Niedaleko osiedla na szczęście jest – taki ukryty trochę - więc szansa była na to, że po weekendzie kasa w nim jest.
Wielokrotnie mi się zdarzało, że rano po weekendzie musiałam podjeżdżać do kilku bankomatów, żeby cash wyciągnąć- bo te poprzednie były wyposzczone.
Bankomat jak bankomat. Euronet.
No i wcisnęłam z zadowoleniem kartę do odpowiedniego otworu kartę – widząc, że pięknie wszystko się świeci… Wpychałam i nic… bankomat nie łyka. Myślę sobie - jest rano - może jednak wciskam nie tu gdzie trzeba, ale nie - w odpowiednie miejsce.
Wkurzona – zaklęłam pod nosem – wciskając jednocześnie przycisk anuluj. A w tym momencie bankomat wypluł kartę innego człowieka – i nie z mojego banku.
No żeż sobie pomyślałam – no nie mógł pieniędzy mi wypluć.
Nie myślałam wiele – wzięłam tą kartę myśląc, że wiem, gdzie ten bank ma siedzibę. Zawiozą. Niech zrobią z nią coś. Do właściciela zadzwonią.
To była karta wypukła – wiec wiadomo, że mniej bezpieczna – ktoś mógłby z niej skorzystać w Internecie.
Na wariata po drodze zahaczyłam jeszcze jeden bankomat i w ostatniej chwili dowiozłam dziecko do szkoły…
\
A później…
Jakoś nie pomyślałam, że nie każdy bank czynny jest od godz. 8 rano. No ale do czego służy Internet. Sprawdziłam jaki jest nr telefonu na infolinie do tego banku i zadzwoniłam.
No ale dodzwonić się nie szło do żadnego człowieka – bo nie znam numeru klienta.
Myślałam, że szlag mnie trafi. Formularza kontaktowego tez nie ma. Na dodatek wersja jakaś niemobilna i nie wszystko mi się odpowiednio wyświetlało.
A wisiałam na komórce – a megasy leciały i mój koszt rósł.
Machnęłam ręką i pomyślałam sobie – no dobrze – popołudniem podjadę do tego banku. I mam po drodze i niedaleko.
Koło godz.14 się doczłapałam. A tam zastała mnie kolejka. A mój czas to pieniądz. Próbowałam się dostać bez kolejki - ale to nie był mój dzień i nie miałam ochoty na sprzeczki.
Wreszcie dotarłam do okienka. A tam usłyszałam, że to nie tu, że gdzieś tam trzeba oddać i jakieś pytania niepotrzebne (po cholerę im mój pesel!).
Wściekłam się. Położyłam pani ta kartę przed nosem i odwróciwszy się na pięcie wyszłam…
Nie wiem czy dobrze zrobiłam.
Liczę na to, że ktoś komu ten bankomat nie oddał karty jednak ją zastrzegł. Mam nadzieje, że pani z tego banku, której zostawiłam tą kartę z niej nie skorzysta.
A jeszcze bardziej liczę na to, że jak skorzysta to nie będzie na mnie…i nie zapuka do moich drzwi policja.
Że do cholery zawsze musi coś mnie spotkać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz