poniedziałek, 18 lutego 2013

Dzień sto dziewiętnasty - Plujący bankomat


Bardzo mnie irytują takie sytuacje. Szczególnie rano.

Dziś dość wcześnie wstaliśmy i jakoś tak w spowolnionym tempie wszystko robiłam. Bez tego codziennego wariatkowa.

Ale gdy wsiadłam do samochodu – przypomniałam sobie, że nie dałam i nie dam bo nie mam dziecku kasy na taxi powrotne do domu.
Mama jak zwykle bezgotówkowa, więc musieliśmy znaleźć bankomat. I to szybko!

Niedaleko osiedla na szczęście jest – taki ukryty trochę  - więc szansa była na to, że po weekendzie kasa w nim jest. 
Wielokrotnie mi się zdarzało, że rano po weekendzie musiałam podjeżdżać do kilku bankomatów, żeby cash wyciągnąć- bo te poprzednie były wyposzczone.

Bankomat jak bankomat. Euronet. 
No i wcisnęłam z zadowoleniem kartę do odpowiedniego otworu kartę – widząc, że pięknie wszystko się świeci… Wpychałam i nic… bankomat nie łyka. Myślę sobie - jest rano - może jednak wciskam nie tu gdzie trzeba, ale nie - w odpowiednie miejsce. 
Wkurzona – zaklęłam pod nosem – wciskając jednocześnie przycisk anuluj. A w tym momencie bankomat wypluł kartę innego człowieka – i nie z mojego banku. 
No żeż sobie pomyślałam – no nie mógł pieniędzy mi wypluć. 
Nie myślałam wiele – wzięłam tą kartę myśląc, że wiem, gdzie ten bank ma siedzibę. Zawiozą. Niech zrobią z nią coś. Do właściciela zadzwonią.
To była karta wypukła – wiec wiadomo, że mniej bezpieczna – ktoś mógłby z niej skorzystać w Internecie.
Na wariata po drodze zahaczyłam jeszcze jeden bankomat i w ostatniej chwili dowiozłam dziecko do szkoły…
\
A później…

Jakoś nie pomyślałam, że nie każdy bank czynny jest od godz. 8 rano. No ale do czego służy Internet. Sprawdziłam jaki jest nr telefonu na infolinie do tego banku i zadzwoniłam. 
No ale dodzwonić się nie szło do żadnego człowieka – bo nie znam numeru klienta. 
Myślałam, że szlag mnie trafi. Formularza kontaktowego tez nie ma. Na dodatek wersja jakaś niemobilna i nie wszystko mi się odpowiednio wyświetlało.
A wisiałam na komórce – a megasy leciały i mój koszt rósł. 

Machnęłam ręką i pomyślałam sobie – no dobrze – popołudniem podjadę do tego banku. I mam po drodze i niedaleko.

Koło godz.14 się doczłapałam. A tam zastała mnie kolejka. A mój czas to pieniądz. Próbowałam się dostać bez kolejki - ale to nie był mój dzień i nie miałam ochoty na sprzeczki.
Wreszcie dotarłam do okienka. A tam usłyszałam, że to nie tu, że gdzieś tam trzeba oddać i jakieś pytania niepotrzebne (po cholerę im mój pesel!).

Wściekłam się. Położyłam pani ta kartę przed nosem i odwróciwszy się na pięcie wyszłam…

Nie wiem czy dobrze zrobiłam. 

Liczę na to, że ktoś komu ten bankomat nie oddał karty jednak ją zastrzegł. Mam nadzieje, że pani z tego banku, której zostawiłam tą kartę z niej nie skorzysta. 
A jeszcze bardziej liczę na to, że jak skorzysta to nie będzie na mnie…i nie zapuka do moich drzwi policja.

Że do cholery zawsze musi coś mnie spotkać!

II Śniadanie - Poł pieczonego jabłka z cynamonem

Jakoś nie pomyślałam, że nie każdy bank czynny jest od godz. 8 rano. No ale do czego słuzy Internet. Sprawdziłam jaki jest tel do tego banku na infolinie i dzwonie. No ale dodzwonić się nie idzie – bo nie znam numeru klienta. Myslałam, że szlag mnie trafi. Formularza kontaktowego tez nie ma. A wiszę na komórce – mój koszt rosnie. Machnęłam ręką i pomyślałam sobie – no dobrez – popołudniem podjade do tego banku.
Wreszcie się doczłapałam. A tam kolejka. A mój czas to pieniądz. Wreszcie doczłapałam się do okienka. A tam słyszę, że to nie tu, że gdzies tam trzeba oddać, i jakies pytania niepotrzebne.
Wściekłam się. Połozyłam Pani ta kartę i odwróciwszy się na pięcie wyszłam…
Nie wiem czy dobrze zrobiłam. Licze na to, że ktoś komu ten bankomat nie oddał karty jednak ja zastrzegł. Mam nadzieje, że pani z tego banku której zostawiłam tej kart z niej nie skorzysta. A jeszcze bardziej licze na to, że jak skorzysta to nie będzie na mnie…i nie zapuka do moich drzwi policja
Ze do cholery zawsze musi cos mnie spotkać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz