Najpierw pomyślałam, że naukowcy się pomylili i to co miało przylecieć wieczorem to i przyleciało wcześniej i walnęło w ziemie - choć walnąć nie miało.
Później zachwycały mnie obrazy znane tylko i wyłącznie z filmów katastroficznych.
Mało tego, nabrałam się (zwykle bardzo czujna) na zdjęcie krateru niby po uderzeniu meteorytu - które okazało się poxniej rzeczywiście kraterem, ale po zapadnięciu ziemi w Derweze po odwiertach gazowych.
Następnie pomyślałam, że nie chciałbym być na miejscu tych ludzi, którzy widzieli to zjawisko. Pomijając to, że tak wielu poszkodowanych.
A na koniec roześmiałam się, że no idzie jak nic ten koniec świata. I papież abdykował i meteoryty wala w ziemie - jak nic słowo się wypełnia...
Odwiozłam dziecko do szkoły już spokojnie - nie wkręcając się w informacje.
Kiedy wróciłam do domu, mój starszy Pan Sąsiad, którego spotkałam na schodach, powiedział mi, żebym wieczorem nie wstawiała samochodu do garażu, bo może trzeba będzie uciekać. Żebym zrobiła zapas żywności i wody. I jak ziemia trząść się wieczorem będzie - to mam stanąć pod ścianą nośną (już teraz wiem, która to!).
A i zapytał mnie, czy nie słyszałam czy prezydent i rząd sa w Warszawie, bo oni mogą znać prawdę. I jak w coś nas ma walnąć (w stolicę) - to oni pewnie już wyjechali.
Aaaaaaaa........
No i co teraz? Jeszcze 3 godziny do Armagedonu jakoś tak :)
I ta przerażająca sytuacja pokazała nam ludziom, że nie wszystko da się przewidzieć, racjonalnie wyjaśnić i zadbać o nasze bezpieczeństwo...
Dobrego wieczoru - bez deszczu jakiegokolwiek....
Śniadanie - Kromka chleba tostowego z ziarnami z odrobiną masła orzechowego i połowa gruszki (powinna byc marynowana) na lisciach z sałaty |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz