poniedziałek, 11 lutego 2013

Dzień sto dwunasty - Szewski poniedziałek

Ferie się skończyły.

W związku z tym miałam wrócić do odpowiedniego tempa życia.
Wrócić do obowiązków.

Ale jak się planuje to się Pan Bóg śmieje...

Dzieciak w nocy nie chciał spać. W czasie ferii miał fory i mógł sobie iść spać i wstawać, o której porze chciał.

W efekcie jego braku spania, ja również nie spałam, a już jak wstałam to byłam połamana. Wstałam tez 15 minut później niż w zwykłym dobrze rozplanowanym poranku dnia. A jak już 15-minutowa obsuwa to i wszystko zaczyna się pieprzyć.

A jeszcze jeden głupi list, który przyniosła listonoszka i jeden e-mail, którego przeczytałam przy porannej "pół" kawie mnie już totalnie rozbił. I już nic się nie udało pozbierać, z powrotem poukładać. Plany - jakby ich nie było. Nawet sałatki sobie w domu na obiad nie zdążyłam zrobić i wściekła na siebie coś na kształt i podobieństwo musiałam kupić i znów niezgodnie z planami finansowymi wydać.

No i nie zapłaciłam za dziecka obiady.

No i nie udało mi się załatwić podpisu na pewnym piśmie.

No i jeszcze przypomniano mi, że za obóz wakacyjny syna muszę już zaliczkę zapłacić.

A i jeszcze syn zniszczył spodnie - ostatnie piżamowe, w które się mieścił.

A i jeszcze rozwalił się odtwarzacz CD jego własny i nici z usypiania przy audiobookach...

A i kota nie ma...

A i wróciła neuralgia żebrowa... (zapewne będę teraz odpoczywać hahahaha...)

A i....

Dobra biorę się w garść - bo sama wywołuje wilka z lasu.

Dzieciak wściekły, mama wściekła wieczorem - tak nie może być...

Więc zacznijmy od nowa :) To nie był szewski poniedziałek. Szewskich poniedziałków nie ma.
Złych dni nie ma. Są tylko wyzwania. Człowiek przyciąga to do siebie czego się obawia. Więc ja się nie będę niczego obawiać :)

Dobrej nocy!
II Śniadanie i Obiad - Kapusta kiszona :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz