wtorek, 5 lutego 2013

Dzień sto szósty - Shopping czyli zakupy

Jednak sobie dziś podarowałam dietę.
Trochę nerwów od rana spowodowało to, że wybiłam się z rytmu i odechciało mi się jeść.

Więc poza jedną kawą z dużą ilością mleka byłam na głodówce.

Niestety nie chciało mi się jeść - i to chyba nie najlepszy objaw.

Kawę oczywiście piłam jak zwykle w ulubionej od wielu miesięcy kafejce. Aby do niej dotrzeć trzeba się przebić przez całą galerie handlową.
Tuż przed wyjściem z domu - widziałam jakiś walentynkowy filmik i pomyślałam sobie - o kurczę, będę wymiotować serduszkami i różowym kolorkiem.
Nie znoszę tego święta - ale może o tym napisze jednak 14-tego :)

No i idę ta galeria a tu nic.
Ani jedno serce nie rzuciło mi w oczy.
Dziwne sobie myślę, to nagle spolszczyliśmy się i nie będzie amerykańskiego celebrowania?

O nie! Wystarczy przyjrzeć się wystawom.
Krzyczą z nich "Sale", "Sale - -50% all accessories" "last sale" "the biggest sale" "all -70% for woman" "-50% for babies" "discounts" "cheaper - exclusive clothing" ale jeszcze idąc dalej widzę pullover, skirt, shoes... Halo!

Nie można inaczej? To dotyczy nawet nawet w polskich sieciówek!

Ja nie wiem czy słowa: obniżka, przecena, wyprzedaż, taniej - to są jakieś przeklęte słowa?
Nawet jak ktoś nie chce ich używać bo się brzydzi to napisanie minusa i wartości rabatów chyba jest wystarczające do zrozumienia przez lud.

A jeśli chodzi nawet o sieciówki zagraniczne, które jak rozumiem stosują te same bannery i wystrój na całym świecie to jednak wydaje mi się, że wielokrotnie będąc poza granicami kraju widziałam napis "wyprzedaże" w ojczystych językach - w znanych markowych sklepach..

A jeśli nie - jeśli tylko mi się wydaje - to i tak nie rozumiem, dlaczego w Polsce nie może być po polsku!

Tak, przyjmijmy wszystko to co jest nie nasze - łącznie z językiem...

To który lepszy: angielski czy niemiecki - a może rosyjski...?
Że też podczas zaborów tak o ten język ludzie pielęgnowali. I krew przelewali. Trzeba było nie walczyć. Byłoby prościej. I mniej krwi.

A ze też za wschodnimi granicami dbają o ten język potomkowie naszych rodaków. Po cholerę? Jak to wymierający język....







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz